strona główna przedmowa indeks nazwisk indeks legend recenzje uzupełnienia szukaj
 
 

Medale z panowania Stanisława Augusta

No. 557.

Popiersia dwa z prawej strony widziane, z napisem w otoku: ADAM[us] NARUSZEWICZ N[atus] MDCCXXXIII. MAT[thias] SARBIEWSKI M[ortuus] MDCXL. To jest: Adam Naruszewicz urodzony 1733. Maciej Sarbiewski zmarły 1640. U dołu: POETAE, pod ramieniem I. P. H[olzhäusser].

Strona odwrotna. Wpośród wieńca oliwnego sam napis: QUO NON PERTINGET, COEPTANS, UBI DESIIT ILLE! S[tanislaus] A[ugustus] R[ex] F[ieri] F[ecit]. To jest: dokądże nie dosięgnie ten, który rozpocznie tam, gdzie ten stanął.

U dołu pod wieńcem MDCCLXXI.


Mateusz Kazimirz Sarbiewski urodził się w płockiem województwie w roku 1595. Zostawszy Jeznitą, po niejakim czasie wysłany był do Rzymu. W starożytnościach miał upodobanie, oswoił się z niemi, pod przewodnictwem bieglejszych w tym rodzaju mężów. Własną uczoność dał poznać tyle, że w tej stolicy chrześciaństwa prawidła literatury wykładać był zniewolony.

Ubiegali się w okazywaniu dla niego szacunku xiążęta znakomitsi. Urban VIII polubił go wielce, do wygładzenia i napisania kościelnych hymnów, dotąd w brewiarzach pozostałych, jego wezwał pomocy, obdarzył wieńcem z wawrzynu, a kiedy wracając do Polski papiezkie całował nogi, sam na szyi wierszopisa zawiesił kosztowne, złote numizma. — W Wilnie objął katedrę wymowy i filozofii, liczni otaczali go słuchacze. Kiedy otrzymywał stopień doktora teologii, uczcił go Władysław IV zdjętym z palca pierścieniem; ten sygnet, aż do ostatnich czasów, używany był w akademii do podobnych obrzędów. W Krozach na Żmudzi był nauczycielem rymotworczej sztuki; góra drzewem okryta, Miedziokalnią zwana, szczególniej mu była upodobaną; tam częste odbywał przechadzki, tam spocząć lubił, wiersze nieśmiertelne tworzył, wyrzynał je na dębach, jak starych ludzi, w miejscu tem zamieszkałych, niosą podania. — Kaznodzieją go swoim Władysław król zdziałał; życia jego, łowów, podróży do cieplic badeńskich miłym był towarzyszem. — Czy u dworu, czy w zakonnej celi, wzorowych pisarzy, mianowicie Horacego, Wirgiliusza, Pindara, zawsze miał obok siebie; pokarmu duszy, odświeżenia myśli w nich szukać i znajdować umiał. Zamiłował ich do tego stopnia, że po kilkadziesiąt razy ich odczytywał; co na exemplarzu Eneidy, w drohickim klasztorze znajdującym się, ręką jego zapisano. Stolik przy łóżku miewał i wszystko do pisania w pogotowiu, ażeby nasuwających mu się wśród nocy bezsennej nie uronił wierszy. Dzieła jego rymotwórcze, w różnych krajach, nader licznie ogłaszane drukiem, stawią go w rzędzie najlepszych pisarzy. Śpiewa pochwały: świętych pańskich, Bogarodzicy, naczelników kościoła, panujących w Europie; pobudza do odzyskania cesarstwa wschodu; czyny Zygmunta III, zwycięztwa Władysława IV, wierność Gdańszczan głosi, Chodkiewicza i innych krajowców, tudzież Rzymian uwielbia. W 1640 roku przeniósł się do wieczności (a).

Adam Naruszewicz z osiadłych w pińskim powiecie rodziców, w roku 1733 przyszedł na świat, w 15 życia swojego roku, wstąpił do zakonu imienia Jezus. Wyprawiony do Lugdunu we Francyi, gdzie było znakomite ich kollegium, wsparty szczodrobliwością xięcia Czartoryskiego kanclerza litewskiego, był w stanie zwiedzić Wiochy, Francyę, Niemcy. Powróciwszy do kraju, wykładał poezyę w akademii wileńskiej; przeniesiony do Warszawy, szlachetnej młodzieży w konwikcie Jeznitów dawał nauki. Doznając opieki xiążęcia Adama Czartoryskiego jenerała ziem podolskich, wstęp znalazł u możniejszych, u dworu. Polubił go Stanisław August, po zniesieniu Jezuitów umieścił przy swym boku; chcąc go wznieść, kolejno go i los jego zapewnić, koadjutorem biskupstwa smoleńskiego, pisarzem w. x. lit., sekretarzem rady nieustającej, biskupem smoleńskim, a w 1790 roku łuckim pasterzem mianował, orderami polskiemi ozdobił, medalem tym uczcił, bronzowe popiersie jego w sali sławniejszym ziomkom poświęconej, umieścił. O rymotwórcy mówiąc, nie wspomnę tu dzieł innych; poezyj jego własnych mamy cztery tomy. Wdzięczny królowi, nieszczęść kraju świadek, smutne życia ostatki przepędził w Janowie, rezydencyi w ów czas biskupiej. Tam umarł 6 Lipca 1796 roku.

Pomiędzy Sarbiewskim i Naruszewiczem są podobieństwa, są różnice, i wielkie różnice. Te wykazać, miarę że tak powiem ich geniuszu skreślić, widzę potrzebę.

Oba Polacy, ten sam zakon przemożny, chwytający ludzi, nad których czołem i w młodzieńczym wieku gwiazda przyszłości jaśnieje, do swego pociągnął ich grona; oba, dla zupełniejszego udoskonalenia się, obce, te same niemal zwiedzili kraje; nie brakło protektorów jednemu i drugiemu, w stolicy na dworze królów, obszerne mieli pole do rozwinienia swych zdolności. Oba poeci i poeci liryczni.

Sarbiewski pisał po łacinie, Naruszewicz po polsku, dwoma wiekami niemal poprzedził wieszcz pierwszy swego naślednika. To wszystko jednakże mniej znaczy, różnice wieków w tym względzie, drobnostkowe, niedościgłe prawie. — Dąb Rzymian i dąb polski zarówno się zieleni konary szeroko rozciąga, wierzchołkiem obłoków, korzeniami wnętrza ziemi dosięga. Duch Pindara, Horacego i we 2000 lat w prawdziwym poecie odrodzić się zdoła. — Językiem Rzymu przyśpiewując grze lutni, Sarbiewski myślał po polsku; tem większej godzien zalety, że i tę przełamał trudność i całą słodycz, wdzięk, harmonią wzorów swych, w nadwiślańskie przelał strony.

Odczytałem obu pisarzy z głębszą rozwagą, ażeby ich w pamięci odświeżyć i zdaje mi się, że nie nader szczęśliwa to była myśl Sarbiewskiego i Naruszewicza połączyć razem: pierwiastek życia w jednym i drugim, styl i koloryt odmienny wcale.

Jeśli jest prawdą, że poetae nascuntur... Sarbiewski urodził się poetą; przetrawiwszy w sobie klassyków tego rodzaju, ukształconym i zachwycającym stał się wierszopisem; w stolicy świata niegdyś, dziś chrześciaństwa, wezwany do pracy, zachęcony przez głowę kościoła, stał się wieszczem religijnym; jako Polak, bardem narodowym. Mogłyż go nie natchnąć widok Jana Karola Chodkiewicza, wsławionego już zwycięstwy, zwiedzającego szkoły, tegoż bohatera posąg w ogrodzie Medycenszów, dobroć króla, który go do siebie zbliżył, blask i sława ziemi ojczystej? Czyli więc do nas o nas przemawia, czy obywateli Polski i Litwy do zgody zagrzewa, obcych swym rymem zaszczyca, czyli wreście konika polnego śpiewa: Jak Horacy, wzniosły, filozoficzny; jak Horacy, słodki i tkliwy. Z przemawiającym tak ozdobnie zrozumiałym dla niego językiem, spotkawszy się na polach elizejskich, poprzednik podał zapewne dłoń bratnią godnemu siebie następcy.

Naruszewicz własnej zostawiony woli, azali oddałby się uniesieniom poetycznym, tego nie śmiem twierdzić. Zył za czasów Stanisława Augusta; w nim znalazł dobroczyńcę. Ten król, więcej jak inni, cierniową dźwigał koronę. Wskrzeszając nauki, otaczając się uczonymi, w tem przynajmniej nie znajdował oporu, trosk osłodzenia szukał, i czuł, ile choć tą drogą, dla własnej sławy, dla dobra kraju uczynić zdoła. Nie odstępny przy nim Naruszewicz powiedział sobie: "trzeba być poetą!" i został nim; pióro swe nagiął do końcówek, do miary wiersza, styl swój poddmuchnął, mytologią, erudycyą, składanemi słowy najeżył, nastrzępił i wychodząc z dość twardej upodobanej sobie prozy, stawał się wierszopisem. Uczuciem wdzięczności, może dworactwa powodowany, poezyą snadniej mógł pana rozerwać, uroczyste dnie jego uczcić, czwartkowe obiady odpłacać, zabawy przyjemne i pożyteczne, pismo, z natchnienia króla wychodzące, zapełniać, względy panującego zyskiwać. Przecież, jako światłemu i gorliwemu w pracy, nie można odmówić, żeby i rzeczywiście nie wzniósł się czasem, nie uleciał wyżej.

Komu dać pierwszeństwo? odpowiedź łatwa. I godło medalu za surowe, Sarbiewskiego krzywdzące. Nie ten wieszczem, kto pisał więcej, komu dziś poklaskują, lecz kto przetrwał wieki, kogo nie tylko ojcowie w zapale, lecz i wnuki, których ten zaś nie dosięgnął, cenią. Naruszewicz, budowniczy słów, że tego użyje wyrazu, waląc głaz na głazy, toskański przybrał porządek; Sarbiewski twórca i myśli pociągających i kształtnych ozdób, każdą swą budowę w koryntskie stroi kolumny. Pierwszy poetą rozumu, drugi uczuć i serca. Z tych powodów, gdy poprzednik europejskiej nabył sławy i dotąd ją dzierzy, jego następca, poeta dworski, w swoim wieku głośny, poza krańcami Chrobrego nieznany prawie, z upływem czasu i u nas coraz więcej utracą wziętości.

Bądź co bądź, kiedy poetą okrzykniony Naruszewicz, obok Krasickiego raczej postawić go należało. Snadniej okazać się mogli w parze, jednocześni, chociaż tak odmienni: ten szumny, grzmiący; ów słodki, potoczysty, luby. W Naruszewicza poezyi Tacyt przebija, tyle na nas mimowolnie ma wpływu pisarz ulubiony; w Krasickim Wolter, lecz Wolter, nie ów zjadliwy, rubaszny, gminny, szyderski, ale raczej ugrzeczniony, wyższego rodu i ukształcenia, z dobrocią, żartobliwy. Jako pierwsi, znaleść mieli naśladowców; na wzór Michała Anioła i Rafaela, każdy swoją utworzyć szkołę. Zwolennikami pierwszego: Trębecki i Woronicz; na Krasickiego zapatrywali się bystry i uszczypliwy Węgierski, wygładzony Szymanowski, wesoły, w przysłowia bogaty Zabłocki, płynny, rzewny częstokroć Niemcewicz.

Wolelibyśmy, ażeby Naruszewicz jako dziejopis medalem był uczczony; tu sprawiedliwszej i gruntowniejszej nabył sławy; tu w początkach (bo Czacki Tadeusz zgasł wcześnie) może i dotąd nie miał współzawodnika, któryby zasługi jego przyćmił, któryby go przewyższył.


(a) Portret jego był w świątyni Sybilli w Puławach.


Zdjęcie: archiwum ANPN (aukcja 8)