strona główna przedmowa indeks nazwisk indeks legend recenzje uzupełnienia szukaj
 
 

Medale z panowania Władysława IV

No. 129.

Popiersie niemal wprost patrzące, wąsy i bródka mała. Napis: JOHANNES CASIMIRUS PRINCEPS POLONIAE E[t] SUECIAE, to jest: Jan Kazimierz Królewicz Polski i Szwedzki.

Strona odwrotna. Kula o dwu skrzydłach na której w środku oko, stojąca na podstawie, na której słowo; VIRTUS (cnota). Nad kulą korona. W otoku napis: SIC CUSTODITA SORS NON AVOLAT, to jest: Tak strzeżony los nie ulatuje.


Medal ten wybity na pamiątkę Jana Kazimierza Królewicza Polskiego, daje nam sposobność umieszczenia tu ważniejszych okoliczności jego życia, przed wstąpieniem na tron. Zrodzony w Krakowie dnia 23 Marca 1609 roku z Konstancyi powtórnej żony Zygmunta III, wykształcenie swe naukowe od Jezuitów odebrał i w 2O roku wieku swego odbył z Zygmuntem III wojnę przeciw Szwedom w Prusiech. W kilka miesięcy po wstąpieniu na tron Władysława IV gdy się wojna z Moskalami wszczęła, Jan Kazimierz udał się do wojska i pod Smoleńskiem poruczone sobie miał dowództwo tych nieustraszonych ochotników, którzy najniebezpieczniejsze na siebie biorąc spotkania, osobistem męztwem swojem wiele się przyczynili do pomyślności Polaków.

Kiedy Sehin z całem wojskiem Moskiewskim u nóg Władysława IV broń złożył, Jan Kazimierz był pierwszym, co zwiedził zabrany nieprzyjacielowi obóz. Chlubna to była nadgroda podjętych w tej wyprawie trudów i okazanego męstwa.

Za powrotem swoim przepędził Królewicz kilka lat w Warszawie. W śród słodkiego spoczynku po trudach wojennych, miłość zajęła serce wojownika. Odznaczała się w ten czas u dworu Królowej wdziękami Panna Gildensztern z znakomitej Szwedzkiej rodziny pochodząca. W niej to pokochał się Królewicz i wzajemnie jak twierdzono, serce jej pozyskał. Nie sądził przecież Król Władysław, aby związek taki przyzwoitym był dla Królewicza i radził mu odbydź podróż dla zwiedzenia znakomitszych w Europie dworów. Wyjechał więc Jan Kazimierz na początku roku 1638 z licznym orszakiem, w którym nauką, światłem i doświadczeniem odznaczał się Konopacki Opat Wąchocki, wierny Władysława IV przyjaciel. Udał się młody Xiążę do Wiednia, z tamtąd do Medyolanu i Genui, skąd do Barcelony płynąć umyślił.

W Genui ofiarował mu Senat galerę wspaniale urządzoną, w której Królewicz dnia 4 Maja roku 1638 na morze się puścił. Burza gwałtowna zapędziła galerę Genueńską na brzegi Prowancyi, gdzie się niebawnie przekonano, że rząd Francuski niechętnem patrzał okiem na tę podróż Królewicza Polskiego.

Zaledwie uszedł Xiążę w Marsylii przed czychającymi nań śpiegami; aliżci nowa nawałność zniewoliła go zawinąć do portu Francuskiego La tour du bouc pod miastem Martigues, gdzie przytrzymany został pod pozorem, że w czasie wojny i bez pozwolenia rządu w porcie Francuskim stawał. Dnia 14 Maja przybył Królewicz pod strażą do miasta Salon; gdy wjeżdżał do przysposobionego dla siebie mieszkania, widział swój powóz otoczony tłumem płochego pospólstwa, które wierząc rozsianym pzez policyę miejscową wieściom, jakoby Królewicz przy szturmowaniu portu jednego schwytanym został, miotało przeciw niemu obraźliwe krzyki.

Królewicz z Salon rozesłał listy do Króla brata swego do Warszawy, do Króla Francuskiego, do Kardynała Richelieu, do Nuncyusza Papieskiego i do posła Genueńskiego z użaleniem się o popełniony gwałt na osobie swojej. Wszystkie te przecież zabiegi były daremne. Pozostał Królewicz w więzieniu, a Kardynał Richelieu, w celu uwiedzenia opinii publicznej rozsiewać kazał w gazetach fałszywe wiadomości o Janie Kazimierzu, jakoby zaciągnął był kozaków przeciw Francyi i porty Francuskie przeglądał dla dobywania ich z flotą Hiszpańską, której miał zostać dowódcą.

Dziewięć miesięcy bawił Jan Kazimierz w Salon, pomimo morowego powietrza, które w tej okolicy grassowało, gdy nagle przyszedł rozkaz przeniesienia go do przykrzejszego nierównie więzienia do Sisteron.

Doznał Królewicz w tem miejscu wszystkich dolegliwości fizycznych i moralnych, jakie tylko nienawiść prześladowcy więźniowi zrządzić może. Odebrano Xiążęciu jego domowników, nie opatrzono pomieszkania, utrudniono kupno żywności. Nie przestając na tem dozorca więzienia, niegodziwym podstępem podrzucał Xiążęciu podejrzane papiery, które go przy nastąpić mającem nazajutrz śledztwie, w podejrzenie podadź miały, jakoby spiski przeciw Francyi knował. W tak smutnem położeniu przepędził Królewicz kilka miesięcy w Sisteron.

Postanowił nakoniec Król Polski wyprawić posła do Francyi w celu domagania się uwolnienia brata. Naglony ze wszech stron Kardynał Richelieu, rozkazał przeprowadzić Xięcia do zamku Vincennes w okolicach Paryża. Pomimo większej przyjemności tego miejsca, doznał wszelako Jan Kazimierz w Vincennes niemałych przykrości. Pozbawiono go usługi, śledzono wszystkie kroki dla odjęcia mu wszelkiej styczności z zostającymi w Paryżu powiernikami. Pomimo tych zabiegów policyi, szukali dworzanie jego różnych sposobów, aby się widywać z nim i uwiadomiać o tem, coby miał mówić lub czynić. Już to przekupieni śpiewacy w ułożonych umyślnie piosenkach pod ukrytemi słowami oznajmiali Królewiczowi, co mu wiedzieć należało, już też właśni komendanta ludzie w tym mu się względzie przysługiwali.

Przybył na reszcie w Styczniu roku 1640 do Francyi Gosiewski, poseł Polski, zą którego staraniem Jan Kazimierz odzyskał wolność swoją, po czem wraz z Gosiewskim wyjechał z Paryża. Wynadgrodzony został Xiążę uprzejmem w Niderlantach przyjęciem za wszelkie przykrości, jakich był doznał w Francyi. Zajechał mu drogę Kardynał Ferdynand, Infant Hiszpański, z całym swym dworem i tysiącami rycerstwa, i zawiózł go do Bruxelli, do tegoż pałacu, w którym brat jego Król Władysław przed kilka laty był mieszkał. W czasie pobytu swego w tem mieście, on wydawał hasło dla wojska całego, za jego wstawieniem się wypuszczano więźniów, rozdawano urzędy i nadgrody. Mimo usilnych nalegań Kardynała Infanta, aby Królewicz dłużej pozostał w Bruxelli, przemogła w nim chęć widzenia znów kraju swego, dokąd w Czerwcu roku 1640 powrócił.

Znękany Jan Kazimierz doznanemi dolegliwościami, za powrotem swoim do Polski ciężko zachorował. Gdy do zdrowia powrócił, za radą Władysława IV powtórną za granicę odbył podróż do Wiednia, a ztamtąd nad brzegi Renu i do Włoch. Tam wstrętem do rzeczy światowych przejęty zamyślał wniśdź do zakonu Jezuitów. Zamiar ten Królewicza nie zgadzał się z polityką Władysława IV który sam bezdzietnym będąc, pragnął w bracie domowi swemu następcę po sobie na tron Polski zostawić. Próżnemi były z razu namowy i przestrogi Króla, lecz w krótce zachwiało się powołanie Jana Kazimierza do stanu duchownego, a gdy już ślubem uroczysty zakonowi miał sie zobowiązać, zaniechał swego przedsięwzięcia. W ten czas Papież Innocenty X chcąc sobie Króla Polskiego ująć, zaszczycił jego brata godnością Kardynała, lecz niedługo i w tym zawodzie pretrwał Jan Kazimierz, bo gdy w roku 1641 z Włoch do Polski powrócił, zdiąwszy z siebie oznaki godności kościelnej, w stroju świeckim przy szpadzie, Króla powitał. Odtąd aż do śmierci Władysława IV przebywał w Warszawie i w roku 1648 następcą po bracie na tron Polski obranym został.


129