strona główna przedmowa indeks nazwisk indeks legend recenzje uzupełnienia szukaj
 
 

Medale z panowania Augusta II

No. 351.

Niewiasta w smutnej postaci siedząca, wspiera się na tarczy, herbem miasta Torunia oznaczonej. Samo miasto w dalekiej odległości widzieć się daje. Napis w otoku: THORUNI LIBERTATE VIOLATA. (Wolność Torunia zgwałcona). W odcinku: VII DECEMBR[is] MDCCXXIIII. (Dnia 7 Grudnia 1724).

Strona odwrotna: Człowiek klęczący, któremu kat gotuje się głowę uciąć. W pobliżu ciało innego już ściętego leży. U góry napis: CRUDELITATE IESUITARUM. (Przez okrucieństwo Jezuitów). W odcinku: CONSULE AC IX. CIVIBUS TRUCIDATIS. (Burmistrza i 9 obywateli zamordowano).

Medal ten znajduje się w zbiorze Fr. Hr. Potockiego.


Smutno jest Polakowi spozierać na ten medal, który przypomina surowy wyrok spełniony na mieszkańcach miasta Torunia, w skutku wszczętego w nim rozruchu w roku 1724. Żadne zdarzenie w kraju naszym w XVIII wieku, niezajęło tyle narody zagraniczne, zwłaszcza protestanckie, i nic podobno więcej od niego ojczyzny naszej nieosławiło. Ludy katolickie przyjęły wiadomość o niej w ponurem milczeniu. Z strony katolików, nikt dotychczas nie wziął pióra w rękę, jeźli nie na obronę wyroku w tej sprawie zapadłego, to przynajmniej w celu udowodnienia, że ofiary zbytecznej może żarliwości sędziów, niebyły zupełnie niewinne, jakiemi je pisarze dyssydenccy mieć chcą. Starać się będziemy w niniejszym artykule rzecz tę w prawdziwem jej świetle wystawić.

Mieszkańcy Torunia, chwyciwszy się w XVI wieku reformacyi religijnej, poodbierali katolikom kościoły, wypędzili z miasta księży tego wyznania i wyłączyli katolików od urzędów miejskich. Uchodziło im to bez oporu pod panowaniem Zygmunta Augusta, który obojętnie patrzał na szerzące się nowości religijne, tudzież pod panowaniem Stefana Batorego, który zajęty ważniejszemi sprawami, mało się wdawał w szczególne sprawy miast pruskich. Lecz gdy za panowania Zygmunta III biskupi chełmińscy postanowili przywrócić wolne wyznanie wiary katolickiej w Toruniu i w tym celu Jezuitów do tego miasta zaprowadzili, mieszkańcy niechęć swoją ku katolikom a mianowicie ku Jezuitom, objawiać zaczęli w pismach bezimiennych, w których najdotkliwsze na nich miotali obelgi. Wszczęte stąd niechęci, powiększyły się jeszcze, gdy za panowania Jana Kazimierza Szwedzi Toruń opanowawszy, wypędzili z miasta, z natchnienia jak się zdaje Torunczań, Jezuitów i innych zakonników. Po pokoju oliwskim powrócili oni wprawdzie do Torunia, lecz powrót ich powiększył jeszcze niechęć mieszkańców tego miasta przeciw kapłanom katolickim, do czego się przyczyniły Synody w roku 1712 i 1717 w Toruniu odprawione, na których duchowni dyssydenccy z różnych stron Polski zgromadzeni, podnosili głosy swoje przeciw Jezuitom. W tem wzburzeniu umysłów, zdarzył się przypadek w roku 1724, który na miasto Toruń największe klęski, a na historyę narodu naszego uraźliwą ściągnął zakałę.

Dnia 17 Lipca roku 1724, odprawiała się processya na cmentarzu kościoła katolickiego, na którą się przypatrywali zdaleka młodzieńcy luterscy z głową odkrytą. Przybliżył się do nich uczeń jezuicki i przymuszał ich do uklęknienia. W dwie godziny po ukończonej processyi, tenże sam uczeń, ze znaczną liczbą towarzyszów swoich, zaczął najprzód gmin luterski a potem i obywateli tegoż wyznania napastować na ulicach. Pojmano go i zamknięto w więzieniu miejskim. Nazajutrz większa daleko liczba uczniów jezuickich, biegała po ulicach, napastowała obywateli i domagała się natarczywie, aby uwięziony ich towarzysz wypuszczonym został. Jakoż, gdy i rektor jezuicki tego zażądał przychylono się do jego życzenia. Natomiast przytrzymano innego ucznia, który tego dnia przewodniczył młodzieży szkolnej jezuickiej i zamknięto go w więzieniu. Uczniowie jezuiccy ze swej strony porwali stojącego przypadkiem przed domem ucznia szkoły protestanckiej i zamknęli go w jednej z izb kollegium jezuickiego. Poczem ciż uczniowie biegali z bronią w ręku po mieście i dopuszczali się różnych bezpraw. Gdy ich swawola groźną postać przybierać zaczęła, prezydent wyprawił przeciw nim milicyę miejską, która po mocnym oporze, przymusiła schronić się do gmachu szkolnego. Tenże prezydent posłał sekretarza do rektora jezuickiego, żądając, aby uczeń szkoły protestanckiej na wolność był wypuszczony; do czego rektor niechciał się przychylić pierwej, ażby jego uczeń wypuszczony został. Gdy się to dzieje, zebrał się licznie wzburzony gmin miejski wyznania augsburskiego na cmentarz kościoła jezuickiego; a gdy jeden z uczniów jezuickich rzucił kamieniem na tłum, nic już pospólstwa wstrzymać nie mogło. Rzuciło się z zajadłością na kollegium, i powybijało wszystkie okna. W tem sekretarz miejski wyszedłszy z kollegium, przemówił do ludu, napominając go, aby się rozszedł. Głosowi temu część pospólstwa była posłuszną, resztę rozegnała milicya miejska a potem bramę do kollegium prowadzącą obsadziła. Lecz gdy z kollegium ciągle kamienie na lud rzucano, a nawet strzelano, przeto tłum rozdrażniony, wpadł powtórnie na cmentarz kościoła jezuickiego, powysadzał drzwi do kościoła, klasztoru i szkół, poniszczył w gmachach tych wszelkie sprzęty, potem roznieciwszy na cmentarzu ogień, obrazy N. Panny i Świętych popalił. Ostatnia ta okoliczność, lubo zaprzeczona przez pisarzy dyssydenckich, udowodniona została w ciągu processu.

Wieść o tem zdarzeniu doszła do Warszawy w czasie odprawiającego się w tej stolicy sejmu. Dawniejsze postępowanie Toruńczan względem katolików, w świeżej były pamięci sejmujących. Jednomyślne więc było zdanie wszystkich, aby zniewaga ta wyrządzona panującej religii, przykładnie ukaraną została. Na rozkaz królewski dowódca milicyi toruńskiej został uwięziony i do Warszawy pod strażą przyprowadzony. Osada toruńska wzmocnioną została pułkiem piechoty polskiej, aby nowym rozruchom zapobiedz. Nadto, na żądanie sejmu zesłał król do Torunia kommisyę śledzczą, złożoną z biskupów, kujawskiego i płockiego, kilku senatorów i wielu innych osób znakomitych. Toruńczanie strwożeni, wysłali deputowanych do Warszawy, którzyby sprawy ich bronili. Sprzyjał im król; na sejmie przecież domagano się, aby Toruńczanie jak najprędzej i najsurowiej ukarani zostali. W skutek takowych nalegań, sprawa toruńska roztrząsaną została w dniu 30 Października w sądzie assesorskim, w którym zasiadali także biskupi kujawski i płocki, tudzież 40 deputowanych z senatu i izby poselskiej. W dniu 10 Listopada, zapadł wyrok w tej co do głównych punktów treści, że:

  1. Prezydent Rösner i wiceprezydent Zernecke mają być ścięci, a ich majątek na rzecz Jezuitów toruńskich skonfiskowany.
  2. że czterem przywódzcom rozruchów mają być ucięte najprzód ręce, potem głowy, nareszcie ciała ich mają być ćwiartowane.
  3. że burgrabia królewski i radzca miejski Zimmermann, uznani są za zawsze niezdolnych do piastowania urzędów; prócz tego zaś, więzieniem mają być karani.
  4. inni winowajcy skazani zostali częścią na więzienie, częścią na karę pieniężną. Nadto, wyrokiem tym postanowiono, aby magistrat na przyszłość składał się w połowie z katolików, w połowie z lutrów, i aby kościół P. Maryi z wszelkiemi zabudowaniami, biblioteką i sprzętami oddany był księżom Bernardynom.

Wyrok ten ogłoszony został w Toruinu dnia 20 Listopada i dnia 7 Grudnia 1724 roku spełniony. Oto jest krótki opis smutnego tego zdarzenia.Wymierzone kary były surowe zapewne, wykroczenie przecież Toruńczan niemogło ujść bezkarnie. Któryżby rząd dzisiaj pozwolił znieważać panującą religię?

Roesner, ofiara zbyt surowego wyroku, niebył wolny od winy, jakim go mieć chcą pisarze luterscy. W dniu 16 Lipca niezrobił żadnego kroku, aby zapobiedz skutkom swawoli uczniów. W dniu 17 Lipca niepokazał się nawet gminowi, od którego był bardzo poważany. Po spełnionem bezprawiu, nic nie uczynił, aby wyszukać winnych i oddać ich w ręce sprawiedliwości. Powodem jego niedbalstwa była podobno nienawiść ku Jezuitom, nie sądził zaś, aby pociągnietym został do odpowiedzialności za bezprawia pospólstwa.


351