strona główna przedmowa indeks nazwisk indeks legend recenzje uzupełnienia szukaj
 
 

Medale z panowania Stanisława Augusta

No. 487.

Głowa Stanisława Augusta króla, włosy na niej kształtnie trefione. Napis do koła: STANISLAVS AVGVSTVS D[ei] G[ratia] REX POLONIAE M[agnus] D[ux] LITH[uaniae], to jest: Stanisław August z bożej łaski król polski, wielki xiążę litewski. Pod szyją przydane imię mincarza londyńskiego F. PINGO F[ecit] (zrobił).

Strona odwrotna: Królewska korona zewsząd promieniami otoczona. Napis: HANC IVSSIT FORTVNA MERERI. (Szczęście kazało na nią zasłużyć). W odcinku napis: EL[ectus] VN[animi] VOCE VII SEPT[embris] CORON[atus] XXV NOV[embris] MDCCLXIV, to jest: Obrany zgodnym wszystkich głosem dnia 7go Września, koronowany dnia 25go Listopada 1764.


Dzieje ostatniego bezkrólewia i elekcyi, jako do najliczniejszej narodu polskiego części rozciągające się, tyle mają żyjących jeszcze spólników i świadków, iż opisywać je, byłoby w publicznej pamięci nieufność jakąś pokazać; przeto przestać na koronacyi przedsięwziąłem, z którą przełożone tu medale ściślejszy mają związek i która jednego miasta obrębem określona, w nim prawie była cała zawarta.

Dwa pierwsze medale (No. 487, 487) właśnie te są, które przy koronacyi na pamiątkę tak ważnej uroczystości rozdawano; pierwszy złoty przedniejszym tylko panom i wyższego stopnia osobom do rąk był oddany, srebrny dostał się osobom stopniem honoru po tamtych następującym, i nie pamiętam aby był rozrzucany. Trzeci zaś medal (No. 488) bity w Toruniu gminowi rozrzucano dnia trzeciego po odprawionej już koronacyi, kiedy król w bardzo świetnym orszaku jeździł do kościoła Ś. Krzyża missyonarzy i ztamtad powracał. Podskarbi albowiem w. koronny te monety pociskowe, hojną ręką na wszystkie miotał strony. Koronacya ta odprawiła się w Warszawie z przepisu sejmu elekcyjnego, dla tej oprócz innych przyczyny, iż zamek krakowski bynajmniej nieoporządzony, i po wielkiej cześci rozwalony, nie był zdatny do przyjęcia króla i do złożenia sejmu który po koronacyi zwykł następować. Święty obrządek ten sprawował w głównym kościele warszawskim Ś. Jana Władysław Łubieński prymas arcybiskup gnieźnieński, w przytomności wielu innych biskupów, między którymi przodkowali arcybiskup lwowski i biskup krakowski, którzy królowi towarzyszyli. Aby wspaniały ten obrządek wygodniej i od większej liczby ziomków i zagranicznych ludzi mógł być widziany, wiele wystaw stopniami wzniesionych w kościele zbudowano. Ozdoby królewskie nieśli wojewodowie krakowski i sendomirski i kasztelan wileński. Miecze i korony miecznikowie, chorągwie, że obudwóch narodów w. chorążych obecnych nie było, chorąży nadworny koronny, i pierwszy z chorążych powiatowych przytomnych w. x. lit., a ten był chorąży lidzki. Kasztelani, których na onczas mniejszymi zwano, nieśli laski baldachinu pod którym król szedł piechotą. Kazanie wytworne acz bardzo krótkie miał hrabia Krasicki na onczas prałat lwowski, koadjutor opactwa wąchockiego, który rychło potem koadjutorem został biskupstwa warmińskiego, a przy schyłku życia, arcybiskupem gnieźnieńskim. Nazajutrz po koronacyi król z wielką okazałością pod baldachinem niesionym od przedniejszych magistratowych na urzędzie w Warszawie zostających, udał się na ratusz, a ztamtad na rynek, gdzie poprzedzony od panów ozdoby królewskie noszących, zasiadł na tronie, w północnej części rynku wystawionym i tam hołd od miast główniejszych i przysięgę wierności odbierał. Przy innych dawniejszych koronacyach ten obyczaj był zachowany, iż pieniądze w sam dzień koronacyi dla pospólstwa rozrzucano wtedy, gdy król z kościoła do zamku powracał. W Warszawie odmienić ten obrządek musiano, bo z kościoła do zamku zbyt krótki był przeciąg drogi, a to jeszcze dla ciasnoty miejsca i liczby ludu bardzo do przebycia trudny, któryby pospólstwo do rzuconych pieniędzy bieżące, jeszcze trudniejszym i wcale niedostępnym uczyniło, nie bez niebezpieczeństwa zdrowia i życia dla mniej bacznych, a chciwością bardziej uwiedzionych. Dla tych przyczyn aż do dnia trzeciego odłożono ten obrządek. Zatem pod pozorem oddania Bogu winnych dzięk, trybem od kościoła przepisanym, udać się przedsięwzięto do kościoła parafialnego missyonarzów Ś. Krzyża, przy końcu przedmieścia krakowskiego leżącego. Król na koniu okazał się ludowi, wszystkie okoliczne ulice zajmującemu, i dawnym zwyczajem kazał medale miotać na wszystkie strony tej cechy, która pod liczbą 488 jest położona; medal ten ma wyraz króla jaki od brata mego na pół roku blisko przed koronacyą był rysowany. — Z tego rysu stępel wyrżnięty był od londyńskiego mincarza. Kto napis strony odwrotnej wynalazł, nie jest mi wiadomo. Widać, że chciano przezeń uniknąć dumy onego napisu koronacyjnego Augusta III: Meruit et tuebitur, ale miłość skromności wprawiła w inny błąd, to jest wyrazu ciemność i niejaką z słów wynikającą sprzeczność, jakoż trudno pogodzić zasługę z fortuną. Napis ten usiłował objaśnić i wychwalić mąż ze wszech miar najzacniejszy X. Stanisław Konarski ze szkół pijarskich w mianej i wydanej wybornej mowie w zgromadzeniu najliczniejszem, osób najznakomitszych w Warszawie na onczas się znajdujących. Czyli szczególniejszy jaki miał do tego powód, nie wiemy. Ale powszechniejszy odgłos na onczas nie był ku pochwale tego napisu; a do tego zdania podług wszelkiego podobieństwa i sam król przystąpił. Kiedy albowiem pierwszy on medal dla odległości miejsc, gdzie stępel jego był rznięty, nie dosyć się dobrze udał, i w wyrazie twarzy królewskiej chybił podobienstwa, za sprowadzeniem do Warszawy wybornego mincarza Jana Piotra Holzhausera podobało się nowy stępel kazać wyrznąć, któryby doskonalej twarz króla wyobrażał, a zachowawszy z nieznaczną odmianą wyraz strony odwrotnej, na miejsce dawnego napisu inny dano który sam król wybrał i który na medalu pod liczbą 486 znajduje się. Ten ostatni medal bity został w Warszawie roku 1766.


Zdjęcie: archiwum PDA/PGNum (aukcja 10)