strona główna | przedmowa | indeks nazwisk | indeks legend | recenzje | uzupełnienia | szukaj |
Joachim Lelewel. Krytyka. (Orędownik Naukowy 1842 nr 48 s.383-384.)
Dzieło Gabinet medalów polskich, oraz tych, które się dziejów polskich tyczą, przez Edwarda Raczyńskiego, we Wroclawiu ogłoszone, bezwątpienia jest jedno z najwspanialszych, jakie dotąd język polski widział. Już jest jego trzy pękate ćwiartniki, Nielitościwie klejem stolarskim skaleczonych, zamiast uczciwego wzięcia arkuszy na nitkę, jak się to zwykle dzieje. Papier biały; pismo duże, choćby o staje je czytać, białemi próżniami obwiedzione, szerokiemi próżniami przerzedzone, szerokiemi bialemi skrajami otoczone. Możnaby drukarni niedostatek gustu przymówić, ale nie staranności i poprawności. Około pięciu set sztychowanych medalów, powiększej części machiną glyptyczną, która niby obrzęklizną wygarby dotyka, rysy jednak wiernie zachowuje. Inne są rysowane i rytowane od ręki niejednostajnym sposobem i niejednostajnem szczęściem. Każdy medal jest na osobnej blaszce, co jak wiadomo, pomnaża niezmierny wydatek; a kto zna, jak wiele łożyć trzeba, aby podobnym sposobem dzieło wydać, niepowie, że jest po wysokiej sprzedawane cenie, tylko że wydawca dla upodobania nieszczędzil trzosu. Do przepychu policzyć należy dwujęzykowy w dwu pierwszych tomach, wykład polski i francuzki. Może ktoś go znaleść dwujęzycznym, bo niezawsze jednostajny, a po francuzku zwykle skrócony. Tom trzeci autor i wydawca ogłasza jak rzecz osobną w języku tylko polskim, niechcąc smutnego stanu Polski w tłomaczeniu medalów odsłonić cudzoziemcom. Czegoż się tak autor wzdragał, czyliż smutne te czasy Polski nie są cudzoziemcom w ich własnym, języku lepiej znane, niżeli nam w naszym polskim? Czyliż niema medalów, których epigraficzna łacina: crudelitate jesuitarum; consule ac IX. civibus trucidatis; Thoruni libertate violata; donec luditur adoratur; armer mannus ego; których to łacina dostatecznie cudzoziemca objaśnia. Lękał się autor swych własnych objaśnień dywulgować, jakby niebyło cudzoziemców, co po polsku rozumieją; jakby niemogli się postarać sami o przekład dzieła polskiego całkiem, jakby autor w tlomaczeniu swego tekstu francuskim nieumiał był pominąć, coby między cudzoziemcami pospolitować niechciał. Jak we dwu pierwszych tomach wykład francuzki niezewszystkiem odpowiada polskiemu, tak równie mógł i w trzecim być krótszym od objaśnień polskich. Tym sposobem byłby autor pewniej owe polskie objaśnienia od ciekawości cudzoziemczej zabezpieczył, bo zaspokojeni krótkim jego wykładem francuskim, na nim by przestali; takowego gdy niema, będą tedy szukać objaśnień polskich i znajdą. Autor chybił celu, a tymczasem pozbawił cudzoziemców objaśnień wielce miłego wspomnienia medalów, naprzyklad tych, co przypominając setnice lat wyswobodzenia miast pruskich z pod jarzma teutońskiego, objawiają przed światem szczere tych miast do całości Rzeczypospolitej przywiązanie.
Zamierzał wydać objaśnienia historycznych medalów polskich Albertrandi i zamierzało uzupełnić i wydać jego trudy towarzystwo przyjacioł nauk. Henryk Lubomirski tym końcem przygotowywał ryciny medalów, a Bentkowski dla rychlejszego i zupełniejszego wykończenia ogłosił katalog znanych medalów. Ledwie nie stracone to przedsięwzięcie podźwignął silną ręką Raczyński i nadał mu wspaniałą postawę i rozciągłość. Wymienia on, jakie zbiory stanęły mu otworem i niezaniedbał z nich, co mógł wyczerpnąć. Szkoda, że nietrafił do Charkowa, gdzie są złożone starodawne Radziwiłłowskie nieświezkie zbiory i przepych medaliczny tej rodziny.
Autor niemógł korzystać z gotowych rycin, bo te gdzieś się, na czas może bardzo długi zawieruszyły. Wszystkie w dziele ryciny są wygotowane na nowo pod własnym autora kierunkiem. Niepodnosząc zarzutu złego rysunku, na co niektóre sztuki zasługują, inny jest do uczynienia tak pięknemu dziełu, gdy często na jednymże papierze mieści rycinę od ręki z ryciną machiny, przez jakie zbliżenie dobra nawet rycina od ręki niesłychanie traci przy uroku, jaki sprawia dla oka rycina mechaniczna. Ważniejszy jeszcze zarzut jest do uczynienia licznym rycinom machinowym. Wiele takowych mają podwójne światło; a wszystkie, których popiersia dwu stron są oko w oko, mają światło podwójne, zupełnie sprzeczne. Cóż ztąd wynika. Rodzaj ten sztychu, wywierający na wzrok niesłychane wrażenie, sprawujący złudzenie potężne, wprawia patrzących w błąd, bo im się jedno popiersie wydęte drugie wtłoczonem wydaje. Widziałem oglądających takie dziwaczne niesworności, macających w omamieniu i pytających, czy doprawdy w Polsce bito medale, które mają jednę stronę wygarbioną, a drugą wgłębioną?
Nazwisko medalu jest niezmiernie powszechne i nadużywane, sztuka historyczna i pieniądz w obiegu przez żarliwych amatorów bywa czczony medalem. Nadużycie to medalów, odniesione jedynie do sztuk historycznych, jeszcze jest nadużyciem. Pomniki te historyczne rozróżniać potrzeba. Nasz język pospolity wymyślił na medale pobożności wyraz mentalików, zachowajmy go. W języku pospolitym znany jest liczman (jeton, Rechenpfenning), i to odróżnienie dobre. Ale z koniecznych potrzeb rozróżnienie medalowych pomników historycznych jest odróżnianie medailles jetons et monnaie de circonstence.
Autor nasz niekiedy udzielił medalom swym pieniądzowego miana, i daje czuć tym samym, że wiele zwykłych nawet monet, w pewnym czasie w obiegu będących pieniędzy, liczyć można do rzędu medalów, czyli do listy medalowych historycznych pomników. Do takowych liczą się monety oblężeńców. Autor jednak zaniedbał Gdańskie z 1577 a wprowadził do rzędu medalów monetę pospolitą z lichych świdnickich pieniędzy bitą; i próby menniczne nic historycznego niemające. Są zaiste próby menniczne, co zasługują wejść w rząd pomników medalowych, ale byle jaką kłaść, to zbyteczna. Nasza mennica w swoim czasie, szczególniej za Wazów, okwitowała w nic nieznaczące, tylko wewnętrzny walor mające próby, i odznacza się tem tak, jak żadna innych krajów; ale gdy w nich nic niema, tylko walor, rzadkość i data roku, w takim razie próba podobna źle figuruje między medalami. Owoż tedy bardzo niestosownym sposobem pod numerem 78 figuruje podobna. Takie bito mniejsze i większe, każdego roku i wszystkie są jednakie jak pieniądze z popiersiem, herbem i tytułami. Ponieważ zaś autor dostrzegł na sztuce, którą oglasza, rok 1621, wniósł z tego, że to na pamiątkę zwycięztwa pod Chocimem, sądząc, że zwycięztwo to zostało na medalu przemilczane, aby nieobrazić rządu tureckiego. Zaiste nadzwyczajna w dziejach medalicznych delikatność! Tego rodzaju sztuk próbami mennicznemi nazywanie jest niedostateczne: rzeczywiście nie są one próbami i lepiej je nazwać podarkami lub upominkami mennicznemi, które co rok, pewnie na nowy rok, a przeto roku 1621 przed zwycięztwem Chocimskiem mennice biły dla rozdawania panom na kolędę. W innych krajach nazywano je jetons.
Owoż jetons są różne od medalów. Do nich się liczą liczmany, (Zahlpfenning, Rechenpfenning) i różne inne znaki (morceau, Schaumuenze). Z nich wiele przypominają okoliczności, zdarzenia i miewają wartość historyczną. Noszą nazwę jetons, ponieważ były, to na kolędę, to przy objęciu jakiego urzędu, to w czasie koronacyj, lub jakich uroczystości rozrzucane; a niekiedy są bite naprędce na pamiątkę jakiego wydarzenia. Można je po polsku nazwać rzutnikami, rzucankami lub rozrzutkami. Naśladowano u nas tego rodzaju rzucanki za czasów Zygmuntowskich; takiemi są Lutomirskiego, Firleja, Zamojskiego, Hlebowicza, Tarły, Miłoszewskiego, Bobolliskiej, co autor przytacza do Henryka Walezego, to powielkiej części są rzutniki mało tyczące dziejów Polski. Rzutnik pani Elżbiety z Bobolusk zasługiwał na niejakie poszukiwania i wyjaścienia. Są dwa herby Elżbiety i jej męża: ona była z domu z Bobolusk a mąż oczywiście nie był z Bobolusk tylko z P... herbu Rogala, czy jak tam? Może przerzucenie Niesieckiego naprowadziłoby na zrozumienie początkowych liter G... P... z P... najwyższego pisarza.
Do rzutników policzyć należy sztukę Zygmunta Augusta sub umbra alarum tnarum i wiele innych. Być może, że N. 19, 23, były małe zwyklej wielkości rzutniki, corocznie z odmiennemi bite napisami, a noszące zawsze pogoń litewską. Napis roku 1571 nie ma omyłki, durum I (opus) patientia frango. Znana jest cierpliwość i niestrudzoność dojutrka Zygmunta Augusta. Dopiąwszy parę lat pierwej unii lubelskiej, prawdziwie twardą przełamał skałę. N. 22 może niejest próbą, ale rzutnikiem. Troszczy się autor o widłowatą brodę pod rokiem 1557, i waha się przyznać jednę bez napisu sztukę Zygmuntowi Augustowi, kiedy ma przed sobą N. 18 tegoż Zygmunta Augusta widłobrodego z dawniejszą 1553 datą.
Autor korzystając z prac poprzednich, powołuje się nieraz na Albertrandego i przytacza jego słowa. A lubo sam niewątpliwie wiele pracował, widać z rozrzuconych tu i owdzie na podpisach liter początkowych obojej płci, że do objaśnień medalów przyjmował różnych osób wykłady. Gdy te osoby nam są nieznane, a na tytule imię Raczyńskiego znajduje się jako jedynego autora; wszystkie przeto postrzeżenia nasze powyżej wprost do niego obracaliśmy; sądzimy bowiem, że swe imię dając dziełu, sam bezpośrednio wziął odpowiedzialność na siebie, wszystkim współpracownikom i współpracowniczkom swoję nadał sankcyą. Gdy admirujemy bogactwo historycznych wiadomości, trafność wykładów, admirujemy razem wspólnictwo współpracowników; a gdy dostrzegamy usterki, uchybienia, w nim samym te wady ścigamy, a takowe podchwytując, nie możemy złożyć pióra spracowanego, bez oświadczenia, że z niepospolitem zdumieniem dostrzec nam przyszło mylną wiadomość, którą pod Nrem 56 puścił, o postrachu, terreur jakim był dla Moldawi i Wołoszczyzny Andrzej biskup warmiński! Gdybyż wykładacz napisu w literach TR, wyrozumiał był terrarum et Moldaviae Valachiae, jeszczeby podobny usterk jakiś sens w sobie nosił. Ależ terror? Otok medalu czy raczej rzutniku N. 56 czyta się tak : ANDREAS MISER(icordia) DIV(ina) CARDIN(alis) TR(ansylvaniae) MOL(daviae) ET VAL(achiae) PRIN(ceps), EPISC(opus) VARMIENS(is) SIC(ulorum) COM(es) 1599.