strona główna | przedmowa | indeks nazwisk | indeks legend | recenzje | uzupełnienia | szukaj |
Medale z panowania Króla Michała No. 160. Popiersie Króla prawie na prost patrzące. Suknia na nim krojem Francuskim; na głowie peruka. Napis: MICH[ael] D[ei] G[ratia] REX POL[oniae] M[agnus] DUX LIT[huaniae] RUS[siae] PRUS[siae] MAS[oviae] SAM[ogitiae] V[olhiniae] K[ioviae] PODL[achiae] PO[doliae] L[ivoniae] SM[olensciae] S[everiae] CZ[enrichoviae], to jest: Michał z Bożej łaski Król Polski, Wielki Xiążę Litewski, Ruski, Pruski, Mazowiecki, Żmudzki, Wołyński, Kijowski, Podlaski, Podolski, Liwski, Smoleński, Siewierski, Czerniechowski. U dołu litery J. H. oznaczające mincarza Jana Hohn. Strona odwrotna. Stół z wezgłowiem, na nim jabłko Królewskie, z obłoków wychodzi ręka koronę trzymająca. W górze imię Boskie literami Hebrajskiemi, otoczone promieniami. Napis: IMPERIO SUA FORMA REDIT, to jest: Państwu właściwy porządek powraca. Umieszczone w tym artykule medale bite są, jak mniemamy, na pamiątkę wstąpienia na tron Polski Króla Michała (Wiśniowieckiego), któremu twórca medalu pod liczbą 160 zdaje się wróżyć pomyślne panowanie i przywrócenie krajowi właściwego porządku. Nie ziściła się przecież ta pochlebna nadzieja i ziścić się nie mogła, a to dla zbiegu tych właśnie okoliczności, które Królowi Michałowi osiągnienie Korony Polskiej ułatwiły. Elekcya Króla Michała dowodzi polityczne zepsucie w owym czasie w Polsce upowszechnione. Kiedy Jan Zamojski przed stu laty tak silnie obstawał za prawidłem obieralności Królów, podchlebiał on sobie, że zamiłowanie dobra publicznego, a nawet własny każdego interes mocniejszym będzie od drobnych osobistych widoków. Wielki ten polityk byłby się podobno ze wstydu zapłonił, gdyby na polu Elekcyi Króla Michała był widział lekkomyślne i chciwe cudzoziemki frymarczące Koroną Zygmuntów; gdyby był widział, że sto tysięcy Szlachty Polskiej było igrzyskiem najnikczemniejszych intryg. Zastanówmy się na chwilę nad tym smutnym przedmiotem. Po abdykacyi Króla Jana Kazimierza, Xiążę Kondeusz, który już za panowania jego licznych w całej Polsce uzyskał był stronników, bardziej jeszcze wzmocnił swą partyę i był pewnym, że wkrotce Koronę Polską posiądzie. Miał on przeciéż dwóch współzawodników, to jest Xięcia Najburskiego i Karola Xięcia Lotaryngii, którego sprawę dwór Wiedeński popierał. Pełnomocnikiem Xięcia Lotaryńskiego w Warszawie i głównym na tej scenie aktorem był P. Chavagnac, który temi słowy negocyacye swoje, a raczej intrygi, opisuje. "Przyjechałem do Warszawy jako pełnomocnik Xięcia Łotaryńskiego, lecz wkrotce przekonałem się, że stronnictwo Francuskie górowało nad innemi. Miał Xiążę Kondeusz po sobie Arcybiskupa Prażmowskiego, Marszałka W. Koronnego Sobieskiego, Leszczyńskiego Kanclerza i wszystkich Biskupów, oraz możne rodziny Lubomirskich, Sapiehów i Potockich. Ja zaś po wielu staraniach nie mogłem pozyskać tylko Podkanclerzego Olszewskiego, któren był napisał xiążkę, gdzie dowodził, że należało obrać Króla Polaka, i jako godnego tronu wskazywał Xiążęcia Wisniowieckiego. (a) W tem przyszedł do mnie dnia jednego z rana niejaki Piotrowski, będący niegdyś Jezuitą, ofiarując mi, że potrafi Xiążęcia Kondeusza wyłączyć. Był to ciura w nędznej odzieży, ale pełen rozumu. Odpowiedziałem mu, ze zamiarem moim nie jest szkodzić Xięciu Kondeuszowi, lecz obrać Lotaryńskiego Xiążęcia. Widzę, rzekł do mnie, że mi się nie chcesz całkiem powierzyć, ale proszę, pożycz mi 100 czerwonych złotych. Dałem ma takowe i natychmiast odszedł. Nazajutrz udał się na zgromadzenie szlachty, tam oskarżył Xiążęcia Kondeusza, ze przekupił cały prawie stan Rycerski i połowę Senatu, skąd wnosił, że podług prawa powinien bydź wyłączonym od berła. "Powstały tysiączne głosy: wyłączmy go, wyłączmy i natychmiast nierozważny ten tłum ludzi pobiegł do Senatu z dobytemi szablami, wołając na Prymasa, aby Kondeusza jako przekupującego wyłączył. — Od Prymasa udała się szlachta do Sobieskiego Marsząłka W. Koronnego, dalej do Kanclerza, Podkanclerzego i do Morsztyna, trzymając zawsze dobyte pałasze, krzykiem i groźbą zmusili wszystkich do podpisania wyłączenia Xcia Kondeusza." "Udałem się co prędzej do Kanclerza Paca. Cóżeś zrobił, rzekł do mnie, wyłączeniem Kondeusza popsułeś całą twą sprawę. Ja zapewniłem go, że tego nikt w świecie dowieść mi nie zdoła. Tem więc lepiej dla ciebie z wielu miar. Neuburczyk nieuważny chełpi się z wyłączenia Kondeusza, nie ma więc wątpliwości, iż cała ta partya obróci się przeciw niemu. Od tej chwili Kanclerz Pac dawał mi wyborne rady, za któremi iść nie omieszkałem. Rzeczy tak szły dla nas pomyślnie, że i strona Kondeusza już się do mnie zbliżała. W kilka dni potem kawaler jeden przyszedł do mnie od Pani Sobieskiej prosząc, abym z nią z godzinę chciał sekretnie pomówić. Chętnie zezwoliłem na to i zaraz po obiedzie wsiadłem z nim w karetę moję i pojechałem bez lokaja. W pół drogi, gdy chcąc zobaczyć która godzina, wyjąłem zegarek kameryzowany drogimi kamieniami, wartujący ze 200 dukatów; prosił mię ten kawaler, abym mu go obejrzeć pozwolił, a gdy go niezmiernie wychwalał, prosiłem by go przyjąć raczył: po niejakiem wzbranianiu się, przyjął go, i tak był uradowany, iż chcąc mi dać dowód wdzięczności swojej, ostrzegł mię: iż Biskup de Beziers Poseł Francuski zakryty za parawanem, przysłuchiwać się miał całej rozmowie naszej. Pani Sobieska przyjąwszy mię z niesłychaną grzecznością zapytała: czylibym sobie życzył, aby Xiążę Lotaryński był Królem? Odpowiedziałem, że po to jedynie przyjechałem do Polski. Jeżeli tak jest, rzekła, proszę cię chciej wysłuchać propozycyj moich, nie przerywając mi aż skończę; przyrzekłem. "Najprzód rzekła, chcąc by się rzecz udała, potrzeba aby Xiążę Łotaryński przyrzekł mężowi memu ekonomią Samborską, lOO,OOO liwrów czyniącą dochodu; ja sama życzę sobie mieć wielki dyament przez kawalera Harcourt od starego Xięcia Lotaryńskiego przysłany, sto tysięcy franków gotowizną dla Chorążego Kor., nominacyę na Kardynalstwo dla Biskupa de Beziers; chciałabym także, aby Xiążę Łotaryński wziął za żonę synowicę nieboszczki Królowej Maryi Ludwiki." Dalej powiedziała mi Pani Sobieska, iż życzeniem było Króla Francuskiego, aby ułożono traktat przeciw Cesarzowi, który z strony Francyi podpisać miał Biskup de Beziers a ja ze strony Xięcia Lotaryńskiego, że nakoniec Król Francuski w nadgrodę usług moich, miał mię uczynić Marszałkiem Francuskim i wyznaczyć mi znaczne pensye, abym urząd ten mógł z godnością utrzymać." "Gdy skończyła, powtórzyłem mowę jej artykuł po artykule; przyrzekłem dla męża jej ekonomię Samborską, dyament dla niej, zamawiając sobie, aby mi wolno było go odkupić, przyrzekłem oraz 100,000 franków dla Chorążego Koronnego i kapelusz kardynalski dla Biskupa de Beziers; co się tycze małżeństwa Xiążęcia, nie mogłem się w to wdawać, gdy już Senatowi przyrzekłem, że Xiążę nie weźmie małżonki, tylko z wyboru Rzeczypospolitej, lecz sama Pani i mąż jej dosyć mieli przewagi, aby wybór ten padł na osobę, której sobie życzą: co się zaś tycze traktatu przeciw Cesarzowi, dziwnem mi się zdawało, że Król takie mi przesyła rozkazy, kiedy wie dobrze, że nie w służbie Xiążęcia Lotaryńskiego, lecz w służbie Cesarza zostaję, że nie miałem żadnego w tej mierze pełnomocnictwa, że nie wątpię, iż Król Francuski hojnie zapewne wynagrodzi wszystkich, którzy mu w tej sprawie służą, lecz pochlebiam sobie, iż zbyt dobrze trzyma o mnie, aby rozumiał, iżbym się dokupywał buławy Marszałka Francuskiego przez podłość i zdradę. Rozmowa nasza trwała około siedmiu godzin, poczem wyszedłem nic nie postanowiwszy, gdyż o przymierzu i słyszeć nie chciałem. Gdym siadał do stołu, tenże siostrzeniec Marszałka Wgo. Kor. (Sobieskiego) przyszedł do mnie oświadczając, że Marszałek niezmiernie jest zmartwionym z przyczyny propozycyi swej żony i że mię prosił, abym o północy znajdował się u Pani Wojewodziny Podolskiej. Stawiłem się na godzinę i tam zawarliśmy układ podobny do tego, jaki żona jego podała, wyjąwszy: iż nie było w nim wzmianki o ożenieniu Xięcia Lotaryńskiego i o przymierzu z Francyą. Nazajutrz, w wilię Elekcyi, cały dzień jeździłem po Senatorach; widziałem się z spowiednikiem P. Sobieskiego, który mi powiedział: iż Pan jego nie miał czasu by kazać układ przepisać, lecz że się spuszcza na słowo moje. Prawdziwa zaś spóźnienia była przyczyna, że Pani Sobieska zapomniała swego brata P. d'Arquien. umieścić w układzie, a że dzień Elekcyi przypadał w Boże Ciało, chciała więc dniem jednym ją opóźnić, by mieć jeszcze czas wytargować co dla brata. Wojewoda Podolski, którego sobie pozyskała, nie znalazł innego sposobu odłożenia tej Elekcyi, jak mianując Piasta, to jest Króla rodaka. Wnosił on sobie, że gdy nigdy Polacy nie pozwolą na Króla z Litwy, Litwini zaś na Króla z Korony, wynikłe stąd zamieszanie przynagli do odłożenia Elekcyi i da czas Pani Sobieskiej wymuszenia na mnie żądanych kondycyj. W tem zaufaniu Wojewoda wyszedłszy z jej domu i przyjechawszy do Województwa swego, powiedział szlachcie, iż po drodze napadały go roje pszczół i prowadziły aż na pole elekcyi, co nic innego nie znaczyło, tylko że trzeba wybrać Piasta na Króla, pszczoły te bowiem są z pasieki Piasta. Natychmiast cała szlachta zaczęła krzyczeć: Piast! Piast! głos ten przechodził z szyku do szyku; po chwili już nic innego słyszeć nie można było. Ktoś się odezwał: Vivat Neuburg! i natychmiast zrąbany został; drugi krzyknął: vivat Lotaryńczyk! lecz wrzawa przytłumiła głos jego. Litwa stała osobno i cicho, lecz cóż mogła poradzić? Polacy we czwórnasób byli liczniejsi. Marszałek W. Koronny Sobieski widząc to zamieszanie, chciał się z pola oddalić, lecz posłano za nim trzy hufce, aby go zwróciły. Kanclerz Pac zaczął mowę, i wymieniał Lotaryńczyka, wraz wystrzał przeszył mu suknię. Potrwożeni tem Senatorowie umilkli; zagorzałe mnóstwo ogłosiło Królem Michała Wiśniowieckiego, niezdatnego wcale do tronu. Ta niezdatność tak była widoczną, ze nazajutrz nikt do wyboru jego przyznać się nie chciał. (a) Trudno zgadnąć, co Olszewskiemu powodem było do zalecenia osoby Polsce nie wiele i jemu samemu mało znajomej i dosyć określonych przymiotów, Może pamięć Jeremieja ojca Michała skłoniła Olszewskiego do zalecenia syna, może zacność urodzenia jednego w początkach z Jagiellonami domu, może też i pochwały dane jemu od Jezuitów, u których się w Pradze uczył i którzy go bardzo poważali. Domyślam się nawet, iż tego wymienił z Piastów jako zdatnego, dla przytoczenia przykładu, bez ściągnienia na się nienawiści wspomnieniem lub opuszczeniem osób na wyższym dostojności stopniu na on czas zostających. Nota X. Albertrandego.
|