strona główna | przedmowa | indeks nazwisk | indeks legend | recenzje | uzupełnienia | szukaj |
Medale z panowania Stanisława Augusta No. 521. Jeźdźcy na koniach z pałaszami napadają na człowieka z karety wysiadającego; inny mierzy pistoletem na stangreta na koźle siedzącego; na ziemi leży zabity. Napis w otoku: IHR KOENIGSMOERDER WO BLEIBT RELIGION WIE SPRICHT DER PS[alm] 105, 15. To jest: Wy królobójcy gdzież wasza religia. Co mówi psalm 105, 15. W odcinku: SCHWARTZE THAT. DEN 3. NOV[ember] 1771. To jest: Czarny uczynek, dnia 3 Listopada. Strona odwrotna: Ul pod daszkiem, między drzewkami stojący. Napis na otoku: GEHT CONFOEDERIRTE ZVM BIENEN VND LERNET VON IHNEN. To jest: idźcie konfederaci do pszczół, uczcie się od nich. W odcinku: 1. PETRI 2. 13 U[ud] 17. ...ciąg dalszy do No. 520: Nie bez trudności znalazł się, któryby ten bilet zanieść chciał. Tym czasem król położył się na mizernem młynarza łóżku, i że podczas chłodnej nocy tyle godzin wystawiony na wszystkie powietrza przykrości przepędził, aby się cóżkolwiek ogrzał, okrył się nędznym tegoż młynarza płaszczem. W całym tym przeciągu czasu Warszawa strwożona w największem zamieszaniu zostawała; poprzedzający karetę królewską przy jej napadnięciu, a od niej przecięci, nie omieszkali wezwać na pomoc wartę zamkową. Ta z piechoty złożona, niezwłocznie udała się na miejsce popełnionej zbrodni, ale zbójcy w kilku minutach grzech wykonawszy, skwapliwie różnemi szlakami uszli. Znaleziono tylko kapelusz królewski krwią zbroczony, co trwogę i troskliwość o jego osobę niezmiernie pomnożyło. Wyglądano od zwierzchności rozkazów, co dalej czynić należało, ale te w nocy i w nieprzewidzianym przypadku nie przychodziły, i w rzeczy samej nie wiedziano, jakiej się rady trzymać. Piechota ścigać nie mogła jezdnych, a w nocy tak ciemnej niewiedziała, w którą stronę się udać; wątpliwe nawet zdania były, jeśliby ci, co koni dopadli, opryszków gonić mieli. Z jednej strony nie ścigać ich, było im czas i łatwość dać do uciekania z zdobyczą swoją; ścigać zaś była rzecz równie niebezpieczna, ponieważ łotrowie do rozpaczy przyprowadzeni, mogliby dopełnić zbrodni wydarciem życia temu, którego uprowadzić tylko zamyślali. Mimo takową wątpliwość różne jezdnych poczty rozbiegły się na różne strony złoczyńców szukając. Z tych jeden natrafił na miejsce gdzie zbójcy okopy warszawskie przebyli, i tu królewskie futro pokłute, kulami przeszyte i zakrwawione znalazł; ta rzecz zdawała się widocznym być dowodem okropnego losu króla, a gdy się rozniosła, smutku wszystkich a wielu rozpaczy nabawiła. Kiedy noc prawie całą w takowych najokropniejszych myślach bezsenną przepędzano, alić od jenerała Coccei nadeszła niespodziana wiadomość, iż król żyje, iż wolny jest i niebawiąc powróci. Im mniej spodziewana była takowa wiadomość, tym się dziwniejszą i do prawdy mniej podobną zdawała. Jedni za płochą tę wiadomość mieli, drudzy za senne marzenie, niektórzy za wymysł znaleziony na zaspokojenie tymczasowe umysłów i zabieżenie większym rozruchom, niektórzy tylko znający charakter jenerała Coccei człowieka pełnego powagi i znajomej rzetelności, wierzyli temu wprawdzie, ale jednak nie bez troskliwości zostając niepojmowali, jakby taka rzeczy odmiana się stała. Jenerał Coccei skoro pisanie królewskie odebrał, natychmiast wysłał do Warszawy z doniesieniem o tem szczęśliwem zdarzeniu, sam zaś z pocztem żołnierzy udał się do domu młynarza, gdzie się król znajdował. Stał przy wejściu do niego Kuźma z dobytym pałaszem. Na pierwszy odgłos przybywających zerwał się on ku obronie tego, na którego życie mało co przedtem nasadził się. Trudno wyrazić zdumienie młynarza, jego żony i całego domu, gdy po wyrazach najgłębszego poszanowania poznali, iż gość, któremu tak długo przytułku odmówili, panem ich był i monarchą. Wsiadł król do pojazdu jenerała i ruszył ku Warszawie, gdzie hurmem wysypali się obywatele przy niezliczonych pochodniach na ulice od przyjazdu jego do zamku rozciągnione, a gdy przekonali się iż w rzeczy samej żyw król powracał, najżywszej radości okrzykami całe miasto napełnili, przy których stanął król o godzinie 5ej z rana w zamku, i tam niezliczone mnóstwo przedniejszych panów i dam zastał w zamieszaniu i trwodze. Sam król przytomnym opowiadał wszystkie onej okropnej nocy przygody. Poczem dopiero do opatrzenia odniesionej rany i potrzebnego spoczynku przystąpił. ciąg dalszy: No. 522 |