strona główna | przedmowa | indeks nazwisk | indeks legend | recenzje | uzupełnienia | szukaj |
Medale z panowania Stanisława Augusta No. 518. Popiersie króla, twarz z lewej strony patrząca, włosy kształtnie trefione. Odzienie zbroja, na której płaszcz gronostajowy. Napis: STANISL[aus] AUGUST[us] D[ei] G[ratia] REX POL[oniae] M[agnus] D[ux] LITHV[aniae]. To jest: Stanisław August z bożej łaski król polski, wielki xiążę litewski. Pod ramieniem imię norymberskiego mincarza OEXLEIN. Strona odwrotna: Kościół na trzech stopniach wyniesiony, słupami ozdobiony, na wierzchu dwa rogi Amalthei napełnione owocami i kwiatami. Przed kościołem postawione są dwa posągi, sprawiedliwość i pokój, w przyjaznym z sobą związku. Nad wejściem kościoła napis: CONCORDIA (Zgoda). W odcinku zaś napis: IVRA DISSIDENTIBVS REDDITA. MDCCLXVIII. (Prawa dyssydentom przywrócone. 1768). Od czasu przyjęcia wiary chrześciańskiej, Polacy nie tylko statecznie, ale i gorliwie trzymali się wiary rzymsko-katolickiej, a nie dopuszczali u siebie gnieździć się tym, którzy się co do wiary od tegoż kościoła rzymskiego różnili. Trafiły się czasem w dawniejszych wiekach osoby prywatne i zgromadzenia liczniejsze, które skłoniwszy się do nauk z rzymskim kościołem niezgodnych, przedsięwzięły zdania swoje i po krajach polskich rozprzestrzenić, jakoż czytamy iż sekta biczowników krzewić się u nas poczęła, jak Naruszewicz z Baszka dowodzi, około roku 1261; co jednak wątpliwości podlega, gdyż w tym wprawdzie czasie, wszczęła się ta sekta i rozszerzyła się po włoskiej krainie, ale i papieże skutecznie onej oparli się, i panujący onej u siebie nie cierpieli; prędzej bym więc rozumiał, iż ta sekta około połowy następującego wieku, przeniosła się do Polski z Niemiec, gdzie straszny mór, czarnym nazwany, onę wskrzesił. Na przytłumienie przecież takowych i tym podobnych błędów, dosyć na onczas było powagi biskupów, którzy przy oświeceniu i powadze stolicy rzymskiej onę potępiać i karać nawet, gdy konieczna potrzeba tego była, umieli, bez wdawania się w to powagi świeckiej, którego to wdawania się przykład w Polsce znajdujemy dopiero w roku 1424 za Władysława Jagiełły. Monarcha ten wydał wyrok pod datą w Wieluniu w niedzielę Judica, to jest w piątą w poście, którym na różniących się w wierze od kościoła rzymskiego kary nielekkie stanowi. Ale data sama tego wyroku odkrywa pobudki, dla których był uczyniony; tego albowiem roku samego, umarł Żiszka herszt w Czechach Hussytów, a nastąpił po nim Prokop, przeciw którym Zygmunt Cesarz używając nawet całej potęgi oręża swego, nic wskórać nie mógł. Przeto król Jagiełło obawiając się aby te burze nie przeszły do Polski, z narodu jedneż początki z polskim, język bardzo podobny i zadawnione związki mającego, tym wyrokiem swoim nieszczęśliwościom kraju swego zabieżeć usiłował; jakoż w tym wyroku nakazuje osobliwszą ostrożność na przybywających z Czech do Polski, i Polakom zaleca pod karami surowemi powrót w pewnym przeciągu czasu do ojczyzny, przytem też wywożenie towarów z Polski do Czech, mianowicie ołowiu, broni, żywności, zupełnie zabrania. Co wszystko myśl i pobudki tego prawa zupełnie odkrywa. Od tego czasu przez sto i więcej lat żadne prawa na ukaranie różnowierców, stanowione nie były od władzy świeckiej, przekonanej, iż sądzić o tem, co się zgadza lub sprzeciwia przyjętej w kraju religii, należy do biskupów onej stróżów. Czasem tylko rozruchom gwałtowniejszym i zwadom z okazyi religii wszczętym po różnych miejscach, zwłaszcza w miastach pruskich zapobiegano, przez zesłane komissye, wyroki sadowe, i królewskie miejscowe ustawy. Duch albowiem prozelityzmu, tak często kościołowi rzymskiemu zarzucany, daleko potężniej ożywiał tych, co zmiany za granicą zaszłe wprowadzać, rozszerzać i ugruntować w Polszcze zamyślali. Łagodność praw polskich i obyczajów krajowych mieszkańców, niepozwalająca do nowych różnowierców gwałtownem naciąganiem przystosować prawa, które przed stem laty przeciw Hussytom były stanęły, inne szczególne zdarzenia, które długoby było wyliczać, naostatek nieczułość wielu biskupów, póki szło o samę tylko naukę kościoła, te wszystkie przyczyny razem połączone sprawiły, iż się prędko bardzo i potężnie rozszerzyły zdania kościołowi rzymskiemu przeciwne. Przystały do nich wielkie bardzo i zamożne domy, jakoto: Górków, Zborowskich, Ostrorogów, Zebrzydowskich, Stadnickich, Gorajskich w Polszcze, Radziwiłłów, Tyszkiewiczów, Chodkiewiczów, Paców w Litwie. Ci bacząc co udzielni xiążęta w Niemczech uczynili, i jaką z zmiany religii korzyść odnieśli, prawa podobnej udzielności w dobrach swoich sobie przywłaszczyli; zatem poczęli sprowadzać duchownych wyznania swego, odbierać kościoły, poddanych zachęcać i wieść do podobnego wyznania, przywłaszczać sobie fundusze, zakazywać oddawania odwiecznie należytych dziesięcin. To, i uwłoczenie juryzdykcyi ocuciło biskupów, którym kardynał nawet Komendoni na onczas nuncyusz w Polszcze w listach swoich do Rzymu pisanych jawnie przygarnia, iż oziębli w innych rzeczach z największą usilnością za dziesięcinami swemi obstawali. Poczęli więc mówię biskupi narzekać, wzywać obrony praw, innych katolików zagrzewać i samego króla Zygmunta Augusta, aby ich od tak gwałtownych zamachów zasłonili. Żaden jednak biskup, żaden by najgorliwszy senator, lub do obrad należący obywatel, nie upatrował w odmienności religii przeszkody żadnej, do najpierwszych dostojności i obejmowania miejsca tak w senacie, jako i w izbie poselskiej, lubo różniący się od nich wiarą, gwałtownie się odgrażali że nie pozwolą na pomoc potrzebną w ówczas na toczącą się wojnę, i coraz więcej prerogatyw i swobody dla siebie wymagali. Przeto też i senat i poselska izba nie mało ich w gronie swojem liczyły, i nic im szkodliwego, nic prawom ich obywaletskim ubliżającego, niepostanowiono. Konstytucya albowiem Zygmunta Augusta w Krakowie w roku 1550 wydana, musiała nie być za prawo ściśle obowiązujące poczytana, kiedy się w tylu następnych przygodach katolicy do niej nie odwoływali. Zaś konstytucya na sejmie parczowskim roku 1564 ogłoszona, dziełem była i katolików i dyssydentów, dwoistego dawniejszego wyznania, którzy lubo się w zapale owych wieków nienawidzili, łączyli się jednak z sobą przeciw katolikom, a z katolikami nawet przeciw Aryanom, nowochrzceńcom, Socynianom, i tłuszczy onej zagranicznych zbiegów, jako to Bernardyna Ochina, Fausta Socina i wielu innych, których niemniej katolicy, jako i dawni owi protestanci wypędzić z Polski pragnęli i na to ową ustawę wyrobili. W tym stanie zostawały rzeczy, kiedy podczas bezkrólewia po śmierci Zygmunta Augusta zwarły się potężnie obie te partye, a gdy na uniknienie większych ostateczności jedna dokazała, iż uchwalono króla katolika, druga przydatek do przysięgi królewskiej wyrobiła co do pokoju między dyssydentami w religii. W pierwotnym zamyśle słowo dissidentes zawierało w sobie bez wątpienia i katolików, i znaczyło iż król starać się miał, aby wiodący między sobą spór o wiarę w pokoju z sobą żyli, ale przez używanie wkrótce potem upowszechnione słowo to znaczyć zaczęło samych różniących się w religii od katolików. — Powrót do rzymskiego kościoła wielu przezacnych domów osłabił stronę dyssydencką. Przecież ona i w senacie jeszcze i w izbie poselskiej i na świetnych urzędach utrzymać się potrafiła, nietylko za bliższych następców Zygmunta Augusta, ale nawet za Zygmunta III, Władysława i Jana Kazimierza, chociaż z nich pierwszy pilnie się starał nikogo, któryby katolikiem nie był, w senacie umieścić, ale od tego przedsięwzięcia przez względy na wielkie domy nie raz odstąpił. Na sejmie roku 1662 za króla Jana Kazimierza widziano w izbie poselskiej Bogusława xiążęcia Radziwiłła, lubo ten w brandeburgskiej w tenczas służbie zostawał. Rozumiem iżby się tego więcej przykładów i w późniejszych czasach znalazło. Były podobno niejakie zamysły o zagrodzeniu drogi do honorów dyssydentom, na sejmie traktatowym, a to przez nienawiść jeszcze trwającą Sasów, szczególniej zaś ministra królewskiego Flemminga, ale przestano na wyrazach powszechnych, mało uszczerbku im przynoszących. W roku przecież 1718 na sejmie grodzieńskim, posłowi z ziemi wieluńskiej głos w izbie poselskiej tamowano, z przyczyny religii, i od obrad go oddalono. Na sejmie zaś konwokacyjnym roku 1733 uchwalono prawo rugujące dyssydentów wszystkich na przyszłość z senatu i izby poselskiej, i zabraniające im wszelkich dostojeństw. Posłów nawet na tenże sejm wybranych dyssydentów do izby poselskiej nie przypuszczono. Rozumiem, że prawo to tak dyssydentom ubliżające uchwalone było częścią dla osłabienia saskiej partyi, pozbawiając ją pomocy wielu przychylnych i z Sasami ścisłe związki mających, częścią, że toruńskiej smutnej tragedyi przed dziewięciu laty zdarzonej pozostała jeszcze była w tenczas świeża pamięć, które to mniemanie zdaje się potwierdzać przydatek do tej konstytucyi pod najsurowszemi karami zakazujący udawanie się do obcych potencyj, co w tenczas za wielkie Toruniowi przewinienie poczytywano. Te konstytucye sejmu konwokacyjnego roku 1733 (wydania pierwotnego) przeistoczone i zupełnie przelane były na te, które w szóstym tomie konstytucyj znajdują się; ale konstytucya przeciw dyssydentom nietylko pozostała, ale i na sejmie pacificationis roku 1735, i na sejmie konwokacyi, i w akcie konfederacyi jeneralnej roku 1764, i przez pacta konwenta króla Stanisława Augusta potwierdzoną została. Zawiedzeni dyssydenci w nadziejach, które na pomnożonem świetle i polorze wieku zasadzali, poczęli myśleć o sposobach odzyskania dawnych swoich narodowych prerogatyw, i uprzątnienia zawad tamujących im drogę do zaszczytów krajowych, a że sposobu wyjednania sobie tej rzeczy przez współziomków niewidzieli, udali się do przemożnej opieki imperatorowej rossyjskiej. Po zakończeniu bezkrólewia i uznaniu króla od wszystkich, cofnione były nazad wojska rossyjskie. Dawna państwa rossyjskiego polityka kazała wszystkich chwytać się okazyj, dających tej monarchii wpływ do interessów polskich, przytem imperatorowa sądziła, iż stać się opiekunką religii w Polsce, było przyzwoitą nadgrodą niejakiej wyrządzonej jej krzywdy; chwyciła się więc chętnie tej okazyi, a naprzód dla doświadczenia skłonności umysłów, wzmiankę na sejmie roku 1766 uczynić kazała przez nasadzone osoby, o nadanie większej dyssydentom wolności i przywrócenie im niektórych prerogatyw. Wzmianka ta przyjęta była z okrzykiem wstręt największy okazującym, nietylko od wchodzących do obrad, ale też od arbitrów, a zdania jej przeciwne z oklaskiem prawdziwie gorszącym na tak poważnem miejscu. Stanęła zatem konstytucya potwierdzająca wszystkie dyssydentom przeciwne prawa. Gdy się to nie udało, zapewnieni dyssydenci o skutecznej pomocy imperatorowej, dwie uknowali konfederacye, koronną w Toruniu, litewską w Słucku. Dostrzeżona niejaka ostygłość miedzy dworem petersburskim i warszawskim, ożywiła nadzieje możniejszych panów, co królowi Stanisławowi najprzeciwniejszymi się byli okazali. Stanęła więc pod pozorem patryotycznym konfederacya, tak rzeczona jeneralna Korony i Litwy pod dowództwem xięcia Karola Radziwiłła, podczas bezkrólewia od województwa wileńskiego odsądzonego. Nastąpił wnet sejm, gdzie gdy większa ku dyssydentom życzliwość się okazowała, poseł rossyjski wsparty orężem monarchini swojej, i z natury niezmiernie gwałtowny, dwóch biskupów krakowskiego i kijowskiego, hetmana Rzewuskiego, starca nader poważnego i wszystkim miłego, także syna jego starostę dolińskiego na onczas posła, pośród Warszawy porwać i do Rossyi zawieść kazał, gdzie kilka lat na wygnaniu przepędzili. — Mam z ust najpoważniejszych, że porwanie biskupa kijowskiego, pana szczupłych dostatków, kredytu miernego, do intryg niezdatnego, wyniknęło z błędu, czyli posła rozkaz wydającego, czyli officyera rozkaz odbierającego, gdy prawdziwy posła zamysł był biskupa łuckiego Wołłowicza wysłać do Rossyi. Ale błędu tego poprawić, gdy go poznano, przez dumę albo wstyd niewczesny, albo większych rozruchów bojaźń nie chciano. Jakoż uwolnić Załuskiego, było stawić przed oczami publicznemi widok mogący umysły bardziej rozrażać. Wołłowicza zabrać, byłoby gwałt ponowić, na który cały naród dosyć żywo narzekał. Musiał więc iść na wygnanie Załuski nie wiedzący przyczyny, dla której tam szedł. Zatrwożone sejmujących zgromadzenie nie upatrowało sposobu opierania się jawnej gwałtowności. Jedni ponure zachowywali milczenie, drudzy narzekali na takie udzielności krajowej znieważenie, ale potęga Rossyi, zabiegi jej ministra przywiodły rzeczy do pożądanego od dyssydentów kresu; obrady te albowiem z publicznego zgromadzenia przeniesione zostały do małej liczby delegowanych, ułatwić mających te rzeczy z ministrem rossyjskim i ministrami mocarstw protestanckich, niegdyś do zawarcia pokoju Oliwskiego należących. Postarał się rossyjski minister o to, aby w wybraniu tych delegatów liczba przeciwnych zamysłom Rossyi niegórowała. Zatem na tej delegacyi dyssydenci otrzymali więcej nawet niż się spodziewali. Otworzony im został wstep do wszystkich honorów i dostojności, do dzierżenia wszelkiego rodzaju dóbr królewskich, do zupełnego prawodawstwa, nadano im oraz wielkie wolności w sprawowaniu obrządków swoich i stawianiu kościołów. Ustanowiono sądy mniej dla nich podejrzane i uchylono prawa określające ich mieszkanie między innymi obywatelami, ich handle, ich współkowanie z ludźmi jednejże z nimi professyi, słowem równość im z katolikami zupełną przyznano. A lubo katolickiej religii przodkowanie i pierwszeństwo niejakie naznaczono, było to raczej honoru niejakiego oświadczenie i pozorny tytuł, niż rzeczywiste nad innemi religiami wyniesienie, wyjąwszy jedynie, iż warowano aby król zawsze tej katolickiej, panującą nazwanej, był religii. I to jest właśnie co przytoczony tu medal nazywa zgodą, z jednej strony, a z drugiej prawami dyssydentom przywróconemi. Przyznać muszę na pochwalę tychże dyssydentów, iż dalekimi się pokazali od dumy i gwałtowności swoich przed dwoma sty lat przodków, którzy i w równi z katolikami zostawać wzdrygali się. Tak wielkiemi obdarzeni prerogatywami naszych czasów dyssydenci, z wielką onych ostrożnością, z wielkiem pomiarkowaniem używali, do czego też nie mało przyłożyły się po całej Polszcze i Litwie groźne skargi wkrótce potem przeciw czynnościom tego sejmu powstałe, a później i konfederacye. Sami dyssydenci określili się w używaniu nadanych prerogatyw, wyrzekli się jednych bardzo nienawistnych, dopuścili aby drugie ograniczono albo zmieniono, i w samej rzeczy aktem osobnym traktatu z Rossyą zawartego roku 1775, 15° Marca, zezwoliła imperatorowa rossyjska, aby szlachta, Grecy, nieunici i dyssydenci wyłączeni zostali od senatu i od ministeryów tak w koronie jak w w. xięstwie litewskiem, liczba zaś posłów dyssydentów zmniejszoną została do trzech, jednego z każdej prowincyi. — Judicium mixtum tymże artykułem zniesiono, odsyłając sprawy do assessoryi, tak jednak, aby w sprawach dyssydenckich równa była liczba assessorów katolików i dyssydentów. Nie widziano ich gwałtownie wdzierających się do senatu, rzadko i w bardzo szczupłej liczbie okazali się w izbie poselskiej, a to jako obywatele wspólnie do obrad krajowych należący, nie zaś przykładem wieku Zygmunta Augusta jako dyssydenci składający oddzielne zgromadzenie, gotowe zawsze iść w zapasy z katolikami. Zdjęcie: archiwum PDA/PGNum (aukcja 12) |