strona główna przedmowa indeks nazwisk indeks legend recenzje uzupełnienia szukaj
 
 

Medale z panowania Stefana Batorego

No. 53.

Popiersie Króla Stefana aż poniżej bioder; twarz z boku widziana. Na głowie Królewska korona, broda postrzygana, wąsy przydłuższe. Król całkiem okryty zbroję, w prawej ręce trzyma berło, lewa zaś na szabli oparta. Napis: STEPHANUS D[ei] G[ratia] REX POL[oniae] MAG[nus] DUX LIT[huaniae] RUSSI[ae] P[russiae], to jest: Stefan z Bożej łaski Król Polski, Wielki Xiążę Litewski, Ruski, Pruski.

Strona odwrotna zamyka napis w dziewięciu wierszach następującej osnowy DIES MENSIS ET ANNUS CAPTAE POLOCIAE BIS DENA AUGUSTI NONAQUE POLOCIA CAPTA EST LUCE DOLENT HOSTES CASTRA RAPIT STEPHANUS, to jest: dzień miesiąc i rok zdobycia Połocka, dnia 29 Sierpnia wzięty jest Połock. Smucą, się nieprzyjaciele, Stefan zdobywa warownie. (a)


Zdobycie Połocka przez Króla Stefana w roku 1379 o któcem wspomieliśmy wyżej, dało powód do wybicia niniejszego medalu. Poczuwamy się do powinności opisania szczegółów ważnego tego zdarzenia, i w tym celu postanowiliśmy potrzebnych zasięgnąć wiadomości od dziejopisów Moskiewskich; oni nam powiedzą, w jaki sposób Iwan Wasilewicz II Groźny Połock utracił.

»Na początku Sierpnia,« mówi Karamasin, »Król Polski obległ Połock. W tem mieście było mało wojska: albowiem Car nie oczekiwał silnego natarcia na granicy Litewskiej, sądząc, że teatrem ważnych nieprzyjacielskich kroków będą Inflanty; lecz Połock z przedwieków słynął z swoich warowni, poprawionych i rozszerzonych w 1561 roku. Dwie twierdze: Strzelecka i tak zwany Ostróg oblane Dźwiną i Połotą, połączone mostem, wzniesione na krętych wzgórzach, służyły za obronę wielkiego miasta, prócz głębokich fos, drewnianych ścian i baszt, które także miasto broniły. Xiążę Bazyli Telateski dowodził w mieście; Piotr Wołyński w Ostrogu, a Xiążę Dymitr Szczerbaty i Dyak Rzewski w twierdzy; mieli oni dosyć żywności i broni, wiele odwagi i męstwa, lecz mało biegłości, jak powiedziano w księgach urzędowych. Dla przestraszenia nieprzyjaciela i niezostawienia sobie nic do wyboru, oprócz zwycięstwa lub śmierci, oni schwytawszy kilku jeńców Litewskich, kazali pozabijać, przywiązawszy ich do drzewa, wrzucić w Dźwinę, dla okazania ich wojsku Królewskiemu. Szturm był rozpoczęty od miasta. Nie liczni Rossyanie tu będący, sami je zapalili, opuścili i uciekli do twierdzy, gdzie przeszło trzy tygodnie dawali mężny odpór. Czas im sprzyjał: padały ulewne deszcze, broń oblegających nie dobrze działała, obozy z żywnością tonęły w błocie, konie upadały, wojsko cierpiało głód, szturmowało do twierdzy, jednak bezskutecznie.«

»Lecz Iwan Wasilewicz nie korzystał z tych okoliczności; pomimo te, że tyle miał wojska, że śmiało mógłby iść do Wilna i Warszawy. Zatrwożony wiadomością o niespodziewaném oblężeniu Połocka (523), polecił Szejnowi, Xiążętom Łyków, Paleckiemu i Krzywoborskiemu z drużyną dzieci bojarskich i Kozaków Dońskich pośpieszyć do tego miasta, wejść do niego podstępem lub przemocą, a w razie niepodobieństwa opanować twierdzę Sokół, trwożyć nieprzyjaciela, przeszkadzać mu do połączenia się z Litwą i na główne wojsko nasze oczekiwać. Szeyn zbliżył się do obozu Batorego: nie poważył się na bitwę i opanował Sokół, puściwszy wieść, że sam Iwan niebawnie tu z silnem wojskiem przybędzie. Lecz Król nie przeląkł się, czuł on tylko konieczność, co prędzej rozstrzygnąć los oblężenia, namawiał śmiałków Węgierskich, aby weszli na wysokości twierdzy i ściany jej zapalili, obiecując im sławę i złoto. Jakby dla pomyślności ich czynu nadeszła pora sucha i pogodna: z zapalonemi pochodniami ruszyli do twierdzy, wielu z nich poległo, lecz niektórzy osiągnęli cel, a w pięć minut twierdza była w płomieniu. Wtedy wojsko Węgierskie okrzykując zwycięstwo, ruszyło do szturmu, nie słuchając wodzów swoich i Króla. Zasypani kulami armatnymi, karabinowymi i głowniami, Węgrzy przez ogień gorejących ścian wdarli się do twierdzy, lecz Rossyanie z rozpaczy piersią własną zasłonili im drogę, wycinali się i wyparli nieprzyjaciela: powrócił on wzmocniony tłumami Niemców i Polaków, lecz powtórnie musiał ustąpić zaciętości naszych. Sam Król niepomny osobistego niebezpieczeństwa, był obecny tej krwawej bitwie dla przywrócenia porządku, utrzymania lub skupienia uciekających. Godzina była stanowcza. Gdyby Szeyn, Xiążęta Łyków i Palecki uderzyli na Litwę, mogliby byli ocalić i twierdzę i honor Rossyi. Widzieli oni pożar, mogli z daleka widzieć samą bitwę i słyszeć głośne okrzyki oblężonych zwycięzców w tej chwili, te okrzyki, które braci swoich Sokolskich wzywały. Lecz przezorny Batory zajął drogę, posłał swoje wojsko do Dryssy, dla wstrzymania Rossyan w razie ich skierowania ku Połockowi. W tymże czasie Kozacy Dońscy zdradzili Wojewodów naszych w Sokole: oni samowolnie uciekli do swoich osad i tym sposobem Szeyna i towarzyszów jego uniewinili. Stefan dzień i noc całą oczekiwał ich napadu, lecz się uspokoił, i pośpieszał zagładzić swą niepomyślność.«

Rossyanie odparłszy sztorm, zagasili ogień w twierdzy: nieprzyjaciel porobił nowe baterye, nowe okopy , i zbliżywszy się do ścian, częścią od kul uszkodzonych, na nowo zapalił baszty. Jeszcze się oblegający kilka dni opierali, zaledwie mogąc oddychać od dymu i gorąca; bez przestanku gasili ogień, oczekiwali pomocy i oswobodzenia, nakoniec stracili cała odwagę i chcieli wejść w układy. Początkowo Wojewodowie i dostojny Arcybiskup Cypryan nie chcieli o tem słyszeć, mówiąc: »lękajmy się nie zaciętości Stefana, lecz gniewu Cara!« W tak wspaniałomyślnej rozpaczy oni myśleli puścić w powietrze twierdzę i sami zginąć w jej gruzach, lecz gnuśny Piotr Wołyński i strzelcy, nie pozwolili im przywieść do skutku tego zamiaru (526) i podali warunki Stefanowi, który, albo ceniąc okazaną przez nich odwagę, albo lękając się zwlekać czas, przystał na to, że urzędników i żołnierzy w Ostrogu i twierdzy będących, z ich familią i majątkiem puści do Rossy a tym, którzy wejdą do jego służby, wielkie łaski obiecywał. Wojewodowie niechcąc do tych układów należeć, z Arcybiskupem zamknęli się w starożytnej cerkwi Sofijskiej, skąd gwałtem wyprowadzono ich i stawiono przed Batorym, upokorzonych bez upodlenia. Naoczny widz historyk pisze, ze Rossyanie, chociaż żywo czuli wspaniałomyślność i ludzkość Króla, w żaden jednak sposób służyć nu nie chcieli; że wszyscy prawie czekając nieochybnej śmierci od zagniewanego Cara, z śmiałością szli na nią, niesłuchając powabnych obietnic Stefana: »jest to dowód zadziwiającego przywiązania do ojczyzny!« dodaje ten historyk.


(a) Z gabinetu Franciszka Hr. Potockiego.


53